Autostopem przez świat

Autostopem przez świat

Ada Sidorczuk: bialczanka, studentka II roku studiów licencjackich na kierunku „pedagogika”, pasjonatka jazdy na tak zwaną „gapę”, dzięki podróżom autostopem spełniła swoje marzenie…

Konwencjonalne podróże są nudne. Wsiadasz do pociągu lub autobusu. Później jedziesz, jedziesz i jedziesz, aż w końcu jesteś na miejscu. Nie ma w tym nutki adrenaliny, poczucia wolności, strachu przed nieznanym. Adrianna Sidorczuk: bialczanka, studentka II roku studiów licencjackich na kierunku „pedagogika”, pasjonatka jazdy na tak zwaną „gapę”, dzięki podróżom autostopem spełniła swoje marzenie – przybiła „piątkę” chłopakom z jej ulubionego zespołu Luxtorpeda. Choć przyznaje, że ów wspomnienia mają dla niej cenną, intymną wartość, to zdecydowała się zdradzić kilka szczegółów ze swojej podróży za trasą koncertową Luxtorpedy. Opowiedziała również dlaczego jazda autostopem jest czymś, co trzeba przeżyć. Choćby raz w życiu.

Urszula Bartoszewicz: Dlaczego wybiera Pani podróż autostopem?  Są przecież tak różne środki transportu…

Ada Sidorczuk: Ale chyba żaden nie sprawia mi tyle radości, nie jest aż tak nieprzewidywalny i nie daje takiego poczucia wolności

U.B. – Kiedy pierwszy raz wybrała się Pani w podróż  „na gapę”?

A.S. – Wszystko zaczęło się od zespołu Luxtorpeda. Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie pomysł, żeby pojechać za nimi „w trasę”. Latem ubiegłego roku złożyło się tak, że zespół grał kilka koncertów dzień po dniu w różnych częściach Polski.  Właśnie wtedy zdecydowałam się zrobić coś w tym kierunku. Zatem  wrzuciłam do Internetu ogłoszenie, że szukam towarzystwa podróżniczego. Kilka dni później ze spakowanym plecakiem i mapą w ręku ruszyłam do Warszawy, aby poznać  moją autostopową kompankę.

Wracając do tematu Luxtorpedy.. Świadomość, że jeśli uda mi się dojechać na miejsce w odpowiednim czasie, to znów usłyszę swój ulubiony zespół na żywo, będę mogła przybić piątkę z chłopakami. Dawało mi to ogromnego kopa motywacyjnego do tego, żeby ruszać dalej, żeby z uśmiechem na ustach stać w największym upale próbując złapać cokolwiek, co będzie jechało w kierunku, gdzie będzie odbywał się następny koncert. Ludzie, którzy nas podwozili pytali nas  , czy chce się nam tak jeździć, a my wiedziałyśmy, że naprawdę warto, bo pracujemy na  wspomnienia na całe życie.

Już po powrocie do domu zastanawiałam się, gdzie by tu się znów wybrać. Ciężko mi było wysiedzieć w domu i mam tak do tej pory.

U.B. – Gdzie Pani podróżowała ” na stopa”?

A.S. – Objechałam dużą część Polski, a także brałam udział w autostopowym wyścigu do Amsterdamu. Jak widać – jestem dość początkującą podróżniczką.

U.B. – Jakie ma Pani miłe wspomnienia związane z podróżowaniem „na gapę”?

A.S. – Mam dużo miłych wspomnień – na przykład nocleg za stacją benzynową, gdzie pilnowały nas dwie kamery i ochroniarz, który rano przyszedł się z nami przywitać i zapytać jak minęła noc.

Gdzieś w Niemczech poznałyśmy starszego pana, który stopował z psem i zapraszał do siebie  – do Belgii  -na wakacje.

Innym razem jechałyśmy busem z wieloma dojrzałymi mężczyznami, którzy w pewnym momencie stwierdzili, że to chyba  odpowiedni czas, żeby poszukać jakiegoś zjazdu do lasu i wyssać naszą krew. Okazało się, że panowie są Honorowymi Dawcami Krwi i kilka godzin wcześniej byli w punkcie pobrań. Nadrobili sporo kilometrów, żeby zawieźć nas tam, gdzie chciałyśmy się dostać.

Był też pan, który cały swój dom miał w samochodzie. Zarabiał na życie grając na gitarze. Zaproponował nam, żebyśmy poszły razem z nim na rynek w jakimś małym miasteczku, w którym często bywał grajkiem ulicznym. W zamian za to chciał oddać nam zarobione pieniądze, żebyśmy miały na bilet kolejowy do domu. Odmówiłyśmy oczywiście, ale było to bardzo miłe  – człowiek niewiele ma, a i tak potrafi się dzielić.

Było mnóstwo sytuacji, w których aż głupio mi się robiło, że ludzie chcą tak bardzo pomóc, a ja nie mam w sumie jak się odwdzięczyć.. mogę jedynie porozmawiać.. podziękować.

Magiczne chwile też były – wschody słońca oglądane przy cudownej muzyce, gorąca kawa w nocy od obcych ludzi, gdy czeka się na słońce, żeby móc ruszyć dalej w drogę. Każdego z kim podróżowałam, będę miło wspominać.

U.B. – Dlaczego podróż autostopem jest lepsza od podróży na przykład : autobusem, pociągiem, samochodem?

A.S. – Podróżowanie autostopem uczy przede wszystkim zaradności i otwartości.

Zaradności, bo musisz sobie jakoś poradzić, gdy w środku nocy lądujesz na totalnym odludziu i tak naprawdę to nie wiesz, gdzie jesteś albo gdy gubisz się w całkiem obcym mieście.

Otwartości bo gdy ktoś już oferuje Ci podwózkę to wręcz twoim obowiązkiem jest zapewnienie mu jako-takiej rozrywki w postaci rozmowy. Sama mam z tym czasami problem bo jestem dość nieśmiałą osobą i gdy stopuję sama – to na mnie spada „obowiązek”  zabawiania kierowcy. W autobusie to ty decydujesz czy chcesz z kimś porozmawiać, czy nie, jadąc stopem… cóż, nie masz wyboru.

U.B. –  Jak wygląda Pani bagaż, gdy wybiera się Pani w taką trasę?

A.S. – Za każdym razem biorę za dużo niepotrzebnych rzeczy. Jakoś nie potrafię się tego oduczyć. Wiadomo, zabieram ze sobą śpiwór, czasami karimatę, namiot (który jest czasami zbędnym luksusem), kilka sztuk odzieży, jakieś kosmetyki… Zawsze zabieram ze sobą nóż, markery, aparat fotograficzny, dużo pozytywnej energii, cierpliwości i uśmiech.

U.B. – Czy kierowcy chętnie podwożą osoby podróżujące „na gapę”?

A.S. – Najdłużej zdarzyło mi się czekać 3 godziny w Niemczech. Ogólnie,  Niemcy były ciężkie do przeprawienia się. W Polsce jeździ się bardzo dobrze, wiadomo – czasem trzeba poczekać dłużej, czasem krócej. Ale ludzie w Polsce są bardzo pomocni, często zdarzało się, że nadrabiali dużo kilometrów, żeby tylko dowieźć nas do miejsca, z którego będzie nam łatwiej wyruszyć dalej.

U.B. – Czy w wyjazdach „na stopa” liczy się sam fakt, że jedzie się w nietypowy sposób czy miejsce, do którego m się zamiar dotrzeć?

A.S. – Liczy się podróż. Możliwość porozmawiania z kierowcą, poznania trochę  jego samego, jego poglądów na różne sprawy. Wiadomo, miejsce, do którego chce się dotrzeć też jest ważne, ale u mnie nie jest na pierwszym miejscu. Jeżeli zależy mi na tym, żeby dostać się szybko do jakiegoś miejsca – wybieram pociąg, autobus. Ale to nie to.. W tym nie ma takiej frajdy, poznawania, odkrywani

U.B. – Czy udzieli Pani jakiś porad  osobom, które chciałyby zacząć podróżować w ten sposób?

A.S. – Po prostu to zróbcie! Samym chceniem nic się nie zdziała, niestety. Uzbrójcie się w ogrom cierpliwości, na twarzy niech zagości uśmiech i po prostu się nie bójcie. Miejcie trochę zaufania do ludzi, bo oni są dobrzy z natury.

Przemek Skokowski w swojej książce „Autostopem przez życie” napisał: „Nigdy nie daj sobie wmówić, że czegoś nie dasz rady zrobić. Dopóki nie spróbujesz sam, nigdy się nie dowiesz. Prawda jest taka, że jeśli czegoś naprawdę pragniesz, to wystarczy trochę szczęścia i modlitwy, a wielką determinacją i wytrwałością można osiągnąć wszystko.  Gdy zwątpisz zatrzymaj się, spójrz za siebie i zastanów się, czy naprawdę chcesz sobie odpuścić, pójść na łatwiznę i zaprzepaścić wszystko. Nie. Wtedy zrób przerwę, odpocznij i dalej gnaj przed siebie. Bo determinacja cechuje zwycięzców. Nie poddawaj się, choćby nie wiem ile osób mówiło z nutą kpiny: Cóż, życzę ci powodzenia!”

I to właśnie polecam.

U.B. – Czy osoby podróżujące autostopem powinny zarezerwować sobie mnóstwo czasu na wypadek ,gdyby kierowcy nie byli łaskawi?

A.S. – Prawda jest taka, że autostop jest dość nieprzewidywalny. Raz można praktycznie przesiadać się z samochodu do samochodu i szybko być u celu. Innym razem trzeba czekać kilka godzin, żeby ruszyć się choć kilkadziesiąt kilometrów dalej. Dużo zależy od dnia – w niedzielę stopowanie idzie dość opornie; od pogody – mało kto chce mieć mokrego obcego w  samochodzie. Cierpliwość w takim podróżowaniu naprawdę się przydaje.

U.B. – Czy miała Pani jakieś nieprzyjemne sytuacje związane z jazdą „na stopa”?

A.S. – Mam za sobą już kilka tysięcy kilometrów i chyba mam szczęście – jeszcze nic  nieprzyjemnego się nie przytrafiło.

U.B. – Jakie są zagrożenia w tego typu wyjazdach?

A.S. – Wiadomo – można trafić na kierowcę, który w głowie będzie miał tylko jedno, można być okradzionym, można zgubić się, zostawić gdzieś dokumenty, pieniądze… Dużo jest zagrożeń, ale tak naprawdę może nam się to przytrafić wszędzie. Niestety.

U.B. –  Czy mimo tylu zagrożeń jest warto?

A.S. – Oczywiście, że tak! Bo jeżeli będzie się miało głowę na karku i ufało się swojemu przeczuciu, kiedy mówi, żeby nie wsiadać do tego samochodu – wszystko będzie w porządku. A poza tym – nieprzyjemne sytuacje zdarzają się naprawdę sporadycznie.

U.B. – Może kilka słów na zachętę…

A.S. – „Za dwadzieścia lat bar-dziej będziesz żałował te-go, cze­go nie zro­biłeś, niż te­go, co zro­biłeś. Więc od­wiąż li­ny, opuść bez­pie­czną przys­tań. Złap w żag­le po­myślne wiat­ry. Podróżuj, śnij, od­kry­waj.” Mark Twain.

Takich ludzi jak  Ada Sidorczuk ceni się. Podążają za marzeniami, nie boją się ryzyka. Mam nadzieję, że Pani Adrianna stała się dla wielu ludzi inspiracją do podjęcia ryzyka podróży „na stopa” i dała pożądnego kopa motywacyjnego dla tych, którzy obecnie znajdują się w letargu w pogoni za swoimi marzeniami…bo..dobrze byłoby usiąść sobie na starość i pomyśleć, że zrobiło się w życiu wszystko, aby spełnić swoje najśmielsze pragnienia.


Opublikowano

w

przez

Tagi:

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *